wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 9

Leżę na łóżku w pokoju Harry'ego. Spędzam tu całą noc. Prawie w ogóle nie śpię dręczona koszmarem wczorajszego dnia. Nigdy nie zostałam tak oszukana i zraniona. Z przerażeniem stwierdzam, że znów sprawcą mojego bólu jest jedna z najbliższych mi osób. Jak mogłam się tak pomylić co do Louisa?
Wspomnienia same pojawiły się w mojej pamięci. Zupełnie jakby ktoś podsuwał mi je, żebym czuła się jeszcze gorzej. Nic jednak nie mogę na to poradzić. Nie mogę ich powstrzymać.
  
Wbiegłam do salonu z torbą w ręku. Z prędkością światła zaczęłam pakować ołówki, przyborniki, szkicowniki i inne tego typu rzeczy porozrzucane na stoliku. Widziałam jednak, że nie ma tu wszystkiego. Rozgorączkowana zaczęłam rozglądać się po salonie.
- Alex...
- Mamo! - Przerywam jej. Nie mam teraz czasu na głupoty, jestem już i tak spóźniona. - Wiesz może gadzie jest projekt witrażu do kościoła?  
- Ten? 
Zamarłam. To nie był głos mojej mamy. Odwracam się i w progu kuchni widzę naprawdę przystojnego bruneta o szaro-niebieskich oczach. Uśmiechał się do mnie w tak niesamowity sposób, że uginały się pode mną kolana. W ręku trzymał mój szkic. 
- Tak - wydukałam. Nagle zrobiłam się bardzo nieśmiała. 
- Jest... naprawdę niezły - mówi z uznaniem - Masz talent. 
Czuję, że robię się czerwona. 
- Dzięki - mruczę - Gdybyś mógł mi go już dać. Ksiądz na mnie czeka. 
Chłopak kiwa głową i podaje mi szkic.
- Może cię podwiozę? Będzie na pewno szybciej.
Już miałam zaprzeczać, gdy z podziemi wyrosła moja mama.
- To świetny pomysł! Ostatnio też przyszłaś piętnaście minut za późno, a tak zjawisz się na czas.
Przewróciłam oczami i ostatecznie się zgodziłam. Nie chciałam z nim jechać, bo obecność bruneta strasznie mnie onieśmielała. Zupełnie jednak nie rozumiałam dlaczego. Był przystojny, ale już nie raz miałam do czynienia z przystojnymi chłopakami i zachowywałam się zupełnie inaczej.  
- Jestem Louis - usłyszałam nagle. 
Zlustrowałam chłopaka wzrokiem. Podobał mi się, wyglądał na miłego, a nasze mamy się przyjaźniły. Pomyślałam, że powinnam dać mu szansę.
- A ja Alex.

Nowe łzy spływają mi na policzki. Spędziłam z tym człowiekiem tyle pięknych chwil. I nie mam pojęcia, które z nich były prawdziwe. Czuję się, jakbym nie mogła odróżnić snów od jawy. Co się działo na prawdę, a co było jedynie złudzeniem. Czy on mnie naprawdę kochał? Tak mówił. Jak dużo innych rzeczy. Ale zapomniał wspomnieć, że moja matka płaci mu za nasz związek.
Wycieram policzki dłonią. Nie ma sensu płakać. Tu i tak nie ma czego ratować. Wszystko jest skończone. Nigdy mu tego nie zapomnę.
Spoglądam na Harry'ego siedzącego w fotelu. Jego klatka piersiowa spokojnie się podnosi i opada. Czuwał przy mnie całą noc, nic dziwnego, że zasnął. Spoglądam na jego twarz i fioletowo-szary obszar pod okiem. Dlaczego Tomlinson go uderzył? Bał się, że Harry pozbawi do dochodów. Czuję jak rośnie we mnie fala gniewu. Nie przepuszczę Louisowi tego co zrobił. Nie ma mowy.
Czuję jednak, że nadal nie jestem w stanie zmierzyć się z Tomlinsonem. Stanę z nim twarzą w twarz i nie będę potrafiła nic powiedzieć. Boję się tej konfrontacji. Chociaż wiem, że jest ona nieunikniona. Muszę to wszystko zakończyć. A potem wyjechać. Daleko, bardzo daleko stąd.
Nadchodzi kolejna fala mdłości. Biegnę do toalety i od razu wymiotuję do muszli. To nie jest pierwszy raz. Ostatnio zdarza się to niemal codziennie. I wiem, co to zwiastuje. Ale na razie nie dopuszczam tego do wiadomości. Po prostu nie.
- Alex? - W głowie Harry'ego słyszę przejęcie. - Wszystko w porządku?
Wycieram usta wierchem dłoni.
- Tak - kłamię - Źle się poczułam. To... chyba z tych nerwów.
Chciałabym, aby to była prawda.
- W szafce pod umywalką powinny być ręczniki, a w szufladzie czyste szczoteczki do zębów. Weź prysznic, lepiej się poczujesz.
- Dzięki.
Szybko odnajduję potrzebne mi rzeczy, po czym zdejmuję przepocone ubrania i wchodzę pod prysznic. Harry miał rację, od razu gdy moja skóra spotyka się z ciepłą wodą czuję się lepiej. Jakbym zmywała z siebie brud poprzedniego dnia. Moczę włosy, wiedząc, że już naprawdę źle wyglądały. Harry by mi tego nie powiedział, ale wiem, że w nocy przypominałam zjawę. Mało mnie to jednak obchodziło, wygląd był ostatnią rzeczą jaką się przejmowałam. Dzisiaj jest jednak nowy dzień i trzeba się wziąć w garść. Tak jak mówiłam wcześniej. Nie będę płakała nad rozlanym mlekiem. Postawiłam sobie cel, jakim jest wydostanie się stąd. I będę do niego dążyć.
Wychodzę z kabiny i owijam się szczelnie ręcznikiem. Moja ubrania niestety już nieprzyjemnie pachną, więc wrzucam je do kosza. Meg i tak potem wszystko zbiera. Opuszczam łazienkę i wtedy orientuję się, że nie wytarłam włosów. Pozwalam jednak spokojnie kapać wodzie z moich - idealnie ściętych przez przeklętych stylistów - końcówek.
- Przyniosłem ci świeże ubrania - słyszę.
Harry podaje mi stosik ładnie poskładanych ciuchów. Dziękuję mu z uśmiechem i wracam do łazienki. Chłopak naprawdę mi pomaga. Dba, abym jakoś wyszła z tego dołka. Chociaż zdaje sobie sprawę, że jest na to za wcześnie. O wiele. To się nie poddaje. Jest przy mnie i stara się jak może. A ja nie potrafię opisać, jak jestem mu wdzięczna. Nie zapomniał nawet o bieliźnie. Na mojej twarzy pojawiają się rumieńce, gdy pomyślę, że przebierał w szufladzie z majtkami lub stanikami.
Ubieram się szybko i rozczesuję mokre włosy. W zasadzie nie wyglądam wcale tak źle. Może nie licząc zapuchniętych od płaczu oczu.
- Gdzie ona jest?! - Krzyk wydobył się zza drzwi, bez problemu rozpoznałam znajomy głos. - Wiem, że tu jest!
- O czym ty znowu mówisz? - pyta Harry. Wiem, że broniłby mnie nawet, gdybym go o to nie prosiła. I chociaż mam ochotę schować się w tej łazience, to nie mogę go znów narażać. Nie zniozłabym kolejnego siniaka na jego ciele.
- Posłuchaj, nie wiem gdzie schowałeś Alex, ale przysięgam, że cię...
- Tutaj jestem - mówię, wchodząc do pokoju.
Od razu mój wzrok spotyka Louisa. Jest wściekły. Widzę jak zaciska pięści, co utwierdza mnie, że dobrze zrobiłam, wychodząc z kryjówki. Harry znów by oberwał.
- Myślałem, że się pogodziliśmy - Louis idzie w moją stronę - Że zrozumiałaś... Jak ja mam ci do cholery zaufać, skoro znowu spędziłaś noc u tego idioty?
Milczę. Wpatruję się w niego i wspomnienia znów we mnie uderzają.

Niespodziewanie Louis unosi głowę. Patrzę na niego zaskoczona. Piosenka się jeszcze nie skończyła. Wszystkie moje wątpliwości, zostają przez niego rozwiane, gdy łączy nasze wargi w bardzo subtelnym i osobistym pocałunku. Chciałam tego, naprawdę tego chciałam. On również. Czułam, że się uśmiecha, przez co ja również nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Był niesamowity.
- Nie psujmy nic Aly - wyszeptał, kiedy się od siebie oderwaliśmy - Nigdy więcej.
Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Znów byłam Aly. Zwracał się do mnie, a nie do swojej udawanej dziewczyny.
Przyłożyłam dłoń, do jego policzka.
- Nie zepsujemy tego - mówię - Już nie.
I nasze usta znów się spotkały.

Zepsuł wszystko. A właściwie nic nie było naprawione. Już dawno powinnam sobie uświadomić, że tu nie ma czego naprawiać i zapomnieć o Louisie. Ułożyć sobie życie na nowo. O ile byłoby teraz łatwiej.
- Nie zamierzasz nic powiedzieć? - słyszę gniew w głosie Tomlinsona.
Ja jedynie wzruszam ramionami.
- Alex co się z tobą dzieje?! - krzyczy - Najpierw oskarżasz mnie o zdradę, a teraz to ty sypiasz u mojego przyjaciela! Przyjęłaś pierścionek, jesteśmy zaręczeni a mimo to przyszłaś do niego. Kocham cię, ale widzę, że się ode mnie oddalasz. Gubię się w tym wszystkim a ty tak po prostu milczysz?!
Jego słowa mnie bolą, bo tak bardzo chciałabym w nie wierzyć. Jednak to kolejne kłamstwa. Czuję rosnącą nienawiść do tego człowieka.
- Ty przemilczałeś to, że jesteś sponsorowany przez moją matkę.
Oczy Tomlinsona otwierają się szerzej, gdy docierają do niego moje słowa. A ja widząc jego minę odczuwam niesamowitą satysfakcję.
- Co? Myślałeś, że się nie dowiem? - prycham, mój głos jest lodowaty - Jesteś żałosny Tomlinson.
Chłopak patrzy na mnie zbolałym wzrokiem. Zbyt wiele razy się na to nabierałam. Nigdy więcej.
- Aly to nie tak, ja od pewnego czasu nie biorę tych pieniędzy.
Kręcę głową.
- I myślisz, że to ma jakiekolwiek znaczenie? Wykorzystałeś mnie. Byłam tylko jednym z warunków umowy. Miałeś mnie gdzieś, oszukiwałeś i grałeś zakochanego. A ja głupia ci wierzyłam. Wierzyłam w każde słowo i w to, że naprawdę planujesz ze mną przyszłość. Od lat cię kochałam i mogłam zrobić dla ciebie wszystko... ale to jest koniec.
- Ty nie rozumiesz - podchodzi bliżej, ale ja się odsuwam - Po to pojechałem do twojej matki. Zrezygnowałem z tej pieprzonej umowy. Naprawdę chcę się z tobą ożenić.
Jest szczery. Widzę, że naprawdę to wszystko go boli, a oczy się szklą. Przecież on nigdy nie płacze. To sprawia, że i mi trudno powstrzymać łzy. Jestem jednak nieugięta.
- Jak mogłabym wyjść za człowieka, na którym się tyle razy zawiodłam? Wiele ci wybaczyłam Louis, ale to... po prostu nie potrafię. Zrobiłeś dokładnie to samo co trzy lata temu. Ze mnie czynisz tę złą, kiedy tak naprawdę to ty jesteś wszystkiemu winny.
Mimo wszystko w mojej głowie pojawia się tamten ciemny pokój i James, robiący mi krzywdę. Wzdrygam się na samą myśl. Za to nie mogę obwiniać Louisa. O niczym nie wiedział. Ale fakt, że zostawił mnie nie dając szansy na obronę. To mam mu za złe.
- Nie wierzę, że nie zrobisz tego po raz kolejny - szepczę.
Ciało chłopaka jest napięte. Wpatruje się we mnie wzrokiem, jakbym zabijała go od środka. Ma mocno zaciśniętą szczękę i widzę, że z trudem powstrzymuje łzy. Tak żałosny widok Louisa sprawia, że się rozklejam. Nie potrafię inaczej. Chociaż nie wiem jakbym się okłamywała, to jednak dalej go kocham. Nie da się zapomnieć o kimś w jeden dzień.
Mam ochotę go przytulić. Objąć jego kark i zatopić twarz w koszulce. Poczuć ręce na talii. Usłyszeć bicie serca. Wdychać niepowtarzalny zapach.
Ale tego nie zrobię.
- Wyjdź - łkam.
Chłopak jednak ani drga. Patrzy na mnie i chyba chce coś jeszcze powiedzieć. Jednak tego nie robi. Przygryza dolną wargę, a mi serce bije szybciej. Uwielbiałam jak tak robił.
- Nie mogę cię stracić Aly.
Czuję, że zaraz znów wpadnę w histerię. Coraz więcej łez wylewa mi się na policzki.
- Już straciłeś.
Louis wygląda jakby dostał w twarz. Oboje byliśmy na skraju wytrzymałości. Jednocześnie chciałam go zwyzywać od najgorszych i znów znaleźć się w jego ramionach. Musiałam to skończyć.
- Wyjdź stąd - mówię.
Louis wysyła mi ostatnie zrozpaczone spojrzenie i wychodzi trzaskając drzwiami. Czuję się, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.
Upadam na kolana i zaczynam gwałtownie płakać. Nie mogę tego już dłużej powstrzymywać. Właśnie straciłam kogoś ważnego. Potrzebuję czasu aby się z tym pogodzić, nawet jeżeli była to jego wina.
Harry klęka przy mnie i łapie w ramiona. Zapomniałam o jego obecności.
- Cii, już dobrze - szepcze mi we włosy - Jestem tutaj z tobą.
Wtulam się mocniej w ciało Harry'ego. Chyba nigdy go tak nie potrzebowałam, jak w tej chwili.

Płaczę bardzo długo. Właściwie dopóki, dopóty nie zasypiam, wyczerpana z jakichkolwiek sił. Kiedy się budzę jest przy mnie Harry i zabiera mnie do kuchni. Upiera się, że muszę coś zjeść. Nie mam na to kompletnie ochoty, ale ostatecznie się zgadzam. Nie chcę się z nim kłócić.
Chłopak robi mi kanapki z szynką i pomidorem oraz ciepłą herbatę, idealną w lutowy dzień. Ja jadłam, a on siedział, mówiąc, że nie jest głodny. Po długich namowach wcisnęłam mu jedną kanapkę.
Dzięki Harry'emu łatwiej mi przez to wszystko przejść. Jest przy mnie i wspiera. Nie naciska, nie ponagla do żadnej decyzji. Pozwala mi samej dojść do siebie. A on jest w tym czasie obok. To wspaniałe z jego strony.
Zastanawiam się tylko, czy on zdaje sobie sprawę, że skoro mój związek z Louisem się skończył, będę musiała odejść. Nie mam pojęcia co się dzieje w jego głowie. To mnie intryguje.
- Ziemia do Alex, znów odpływasz.
Widzę uśmiech na jego twarzy.
- Jak to ostatnio mam w zwyczaju.
Chyba posiadam do tego prawo, zważywszy na wszystko co się dzieje. Jestem zwyczajnie zmęczona. Szczególnie dzisiejszą sytuacją. Niecodziennie człowiek dowiaduje się, że był okłamywany przez najważniejszą dla siebie osobę.
Niespodziewanie Harry łapie mnie za rękę. Ma ciepłe palce.
- Chcę, żebyś wiedziała... - zawahał się - Że jestem przy tobie. Zawsze będę.
Zatapiam się w jego zielonych tęczówkach. Uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.
- Dziękuję ci. Nie poradziłabym sobie z tym, gdyby nie ty.
- Poradziłabyś - zapewnia - Jesteś o wiele silniejsza niż ci się wydaje.
Mówi bardzo poważnie, a ja czuję miłe ciepło rozchodzące się w okolicach klatki piersiowej. Harry często prawi mi komplementy, a kiedy ja proszę aby nie przesadzał on odpiera, że jest to sama prawda. Ale czy ja jestem silna? Dotrwałam aż tutaj, wiele osób na moim miejscu już dawno by się poddało. Ja miałam dla kogo walczyć, a przynajmniej do niedawna. Straciłam Louisa a na nikim bardziej mi nie zależało. I może to też jest jeden z powodów przez które tak się podłamałam. Nie mam dla kogo być silna. Przeżywać to piekło. A przynajmniej tak mi się wydawało. Aż znów nie zobaczyłam iskierek tańczących w zielonych tęczówkach. Byłam głupia, że wcześniej nie dostrzegłam sposobu w jaki Harry na mnie patrzy. Wierzy we mnie. W to, że sobie poradzę. I nie zawiodę go. Nie potrafię. Jest dla mnie zbyt ważny.
I to chyba te jego oczy budzą we mnie ducha walki. Wydostanę się z tego domu. I to szybko.
- Muszę pójść do Colina.
Teraz to Harry szeroko się uśmiecha.
- I to rozumiem.


Chłopak odprowadza mnie pod sam gabinet. Muszę przyznać, że się boję. Nie wiem jak przekonam Colina aby powiedział mi wszystko odnośnie matki. Harry caly czas trzyma mnie za dłoń, chcąc pokazać, że jest przy mnie. Chociaż uzgodniliśmy, że do środka wchodzę sama. Biorę głęboki wdech. Raz kozie śmierć. Pukam. Moje serce zaczyna bić mocniej kiedy męski głos każe mi wejść. Przełykam głośno ślinę i robię co mi każe.
W pomieszczeniu jest bardzo jasno i o wiele czyściej niż przy mojej ostatniej wizycie. Może już wie, że tu byliśmy? Nie mam pojęcia co kryje się w głowie mężczyzny. Podnoszę na niego wzrok i zauważam, że bacznie mi się przygląda. Jakby starał się coś wyczytać z mojego zachowania.
- Dzień dobry Alexandro.
Siadam na krześle przed biurkiem Colina.
- Dzień dobry.
Cały czas patrzy na mnie badawczo. Poprawiam się nerwowo.
- Chyba domyślam się co cię do mnie sprowadza.
Marszczę brwi.
- Naprawdę?
Kiwa głową.
- Był u mnie Louis. Niewiele udało mi się zrozumieć z tego, co mówił, ale dobitnie przekazał mi, że znasz już prawdę o jego umowie z Elizabeth.
Coś ściska mnie w środku gdy słyszę jego słowa. Boli mnie to, co się wydarzyło. Nie chcę jednak pokazywać tego Colinowi. Chociaż wiem, że on się wszystkiego domyśla.
- Jego umowie? To znaczy, że ciebie ona nie obowiązuje?
Colin śmieje się cicho.
- Nie pobieram żadnych opłat za opiekę nad tobą Alexandro.
- Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę?
- A po co miałbym kłamać?
Powiedział to tak, jakby to było oczywiste. Ale nie jest. Przynajmniej na mnie. Mrużę oczy podejrzliwie.
- Więc dlaczego to robisz? Jaki masz z tego zysk?
- Powiedzmy, że mam własne powody.
Nie podoba mi się to. Kolejne tajemnice. Wiem jednak, że chociaż nie wiem jakbym naciskała, to mężczyzna niczego mi nie powie. Zaczynam mieć dość tej rozmowy. Inaczej układałam sobie to w głowie. Postanawiam więc byś bezpośrednia.
- Chcę się wyprowadzić.
Colin nie wygląda na zaskoczonego. Spodziewał się, że takie będzie moje posunięcie. Wkurza mnie, że w jego mniemaniu jestem strasznie przewidywalna.
- Nie.
Wiedziałam, że tak będzie. Mimo to się nie poddaję.
- Dlaczego? Nie jestem wam już potrzebna, skoro mój związek z Louisem się rozpadł.
Mężczyzna kręci głową.
- W oczach fanów wciąż jesteście parą.
- To podaj do prasy informację o zerwaniu i po sprawie.
- Wcale nie. Pozostaje jeszcze kwestia szaleńca, który stara się ciebie pozbyć.
Marszczę brwi.
- Przecież jedno jest powiązane z drugim. Sam mówiłeś, że chodzi mu o nasz związek... - przerywa mi.
- Myliłem się. Uważamy, że nie to jest przyczyna ataków.
Patrzę na niego jak na idiotę. O czym on mówi? Przez cały czas wmawiał mi, że to moja relacja z Tomlinsonem sprowadza te wszystkie nieszczęścia. A teraz gdy się skończyła... nagle pojawia się inny powód? Czuję irytację, ale staram się nie dawać tego po sobie poznać. Ciekawość jest o wiele większa.
- Więc co nią jest?
Colin przygląda mi się dłuższą chwilę. Znam ten wyraz jego twarzy. Stawia w głowie granicę, do której może mi wyjawić prawdę. Tworzy niewidzialną ścianę.
Niestety zderzam się z nią o wiele szybciej niż się spodziewam.
- Nie ja powinienem cię w to wszystko wtajemniczać.
Teraz jestem już mocno poirytowana.
- A kto? - pytam.
Mam wrażenie, że przez twarz Colina przemyka współczucie. To sprawia, że domyślam się odpowiedzi.
- Twoja matka.

.

29 komentarzy:

  1. Wkońcu! Wreszcie sie doczekałam... dobra niech bedzie tak. Matka Alex jej wszystko tłumaczy, mówi że to nie wina Louisa, Alex z trudem ale zaczyna w to wierzyć i mu powoli znowu wybacza, Ona z Harrym zostają tylko przyjaciółmi bedzie ślub Lou z Alex i wszyssko bedzie pieknie, prawda? Bo naprawisz to rozumiemy sie? Ogółem jest cudownie i znowu czeekam na nexta 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay, kolejny rozdział! No cóż, wciągająca historia, ale niesamowicie wolno się toczy. To mnie trochę zasmuca, ale dotrwamy do końca. Powodzenia w pisaniu kontynuacji, bo bardzo na nią czekam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie ile można czekać? To jest piękne. Ale mam nadzieję że w następnym będzie akcja. Matka wszystko jej wytłumaczy pogodzi się z Tomlinsonem. Harry zostanie jej przyjacielem a na koniec okaże się że jest w ciąży. 😘
    No tak ma być. Ale najważniejsze jest żeby wróciła do Louisa.
    Paaaaa✌✌✌✌

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie doczekałam się, świetny rozdział czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff... Nadrobiłam rozdziały i moge komentować.
    Szczerze to mam wielką nadzieje, że Alex będzie z Harrym :D
    Jestem bardzo ciekawa o co teraz chodzi jaki jest powod i mam nadzieje że niedługo się dowiem :)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, moja krew 👊💪 Też na to liczę od pierwszych rozdziałów :')

      Usuń
  6. Kicia streszczaj się ją się tu nudzę. No ile można pisać dobra ja też szybko nie piszę No ale ja nie mam takiego brania jak ty No szybko już. 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś mi się wydaje że Alex jest w ciąży. Mam nadzieje że wróci do Louis'a. Rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty nas już chyba nie lubisz 😮😮😮 Napisz pynajmniej że żyjesz ale kiedy następny rozdział.😥😥😥 Ja na swojego bloga też nic nie wrzucę dopuki nie będzie tu rozdziału nr.10 😏

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny ja Was uwielbiam i podziwiam za wytrwałość, bo zdaję sobie sprawę, że że mną nie jest łatwo. Po prostu od połowy sierpnia mam straszny zapierdziel z nową szkołą. Trudno jest mi się przestawić z gimnazjum na technikum ( szczególnie, że wybrałam sobie naprawdę wymagający profil ). Wstaje wcześnie rano, jadę 40 min do szkoły, tam siedzę 7-9 lekcji, potem czekam, w najlepszym wypadku godzinę na autobus i znów 40 minut jazdy. Gdy jestem w domu idę coś zjeść następnie nauka i jestem po tym wszystkim tak wykończona, że godzina 22:00 i idę spać. Wiem, że nawaliłam i właściwie nadal nawalam z tym rozdziałem, ale mogę was zapewnić, że kontynuacja Look się pojawi. Zależy mi, aby ukończyć to opowiadanie, więc na pewno go tak nie zostawię. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć Wam, kiedy pojawi się kolejna część. Mam nadzieję, że stanie się to niedługo. Przepraszam i proszę o wyrozumiałość.

      Usuń
    2. Rozumiem. Uzbroję się w cierpliwość. Też mam problem z nową szkołą dlatego nie ma rozdziałów na Story of my life. Masz talent i jak będziemy cię tak poganiać to gówno z tego wyjdzie. Więc ucz się i nie śpiesz się.

      Usuń
  9. Słońce, myślę, że teraz każdy zrozumie to, że jesteś jednak człowiekiem i nie żyjesz tylko pisząc to fanfiction. Wakacje wakacjami, więcej czasu wolnego, chwila dla siebie i bloga. Teraz trochę wiem jak to jest, bo czuję, że uczę się za trzech. Ja będę czekać aż coś dodasz, przecież nie musisz wstawiać rozdziałów co kilka dni. Przyznam, że to jest wyczerpujące biorąc pod uwagę twój talent, ale każdy ma swoje życie. Powodzenia i sukcesów w szkole. :) Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam do mnie pojawili się bohaterzy http://story-of-my-life-imaginy.blogspot.com/ . :) Jk się nudzicie to ak możecie zajrzeć ale wiecie ja ja ja ja ten nie zmuszam. hihihih ciebie Rouse też zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nesamowite! Już od dawna czytam twojego bloga i jestem nim zachwycona ;D. Jeżeli będziesz miała czas i ochotę to zapraszam też do mnie http://impossible-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę wracaj szybko z nowym rozdziałem xDD

    OdpowiedzUsuń
  13. KOBIETO! Ile mam na ciebie czekać? Żyjesz chociaż? Napisałaś może już coś? Prooosze dodaj wreszcie nowy cudowny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń