wtorek, 1 listopada 2016

Rozdział 10

Opuszczam gabinet Colina głośno trzaskając drzwiami i wracam do kuchni zła niczym osa. Mimo moich wielu próśb Ralphy uparł się, że jedyną osobą, która odpowie na moje pytania jest moja matka. Wolałabym przejść trzy razy z rzędu leczenie kanałowe niż z nią rozmawiać. Muszę jednak poznać prawdę, więc jestem na nią skazana.
Wzdycham. Dobrze Alex, nie denerwuj się. Nie warto.
Wchodzę do kuchni i natychmiast zatrzymuję się zaskoczona tym, co tam zastaję. Na wyspie kuchennej leży Niall, cały wymazany jakąś białą mazią. Obok niego stoi roześmiany Zayn z wielką paczką pianek w rękach. Wszystkiemu przygląda się rozbawiony Harry.
- Co wy robicie? - pytam podchodząc bliżej.
Niall podnosi głowę i chce mi chyba wszystko wytłumaczyć. Ma jednak tak czymś wypchane policzki, że nie rozumiem ani słowa. Marszczę brwi, ale mimo to na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Kobieto, tutaj rozgrywają się sprawy życia i śmierci - mówi niezwykle poważnie Zayn.
Patrzę na niego z politowaniem.
- Czy ty aby nie wpychasz Niallowi maksymalnej liczny pianek do buzi?
Zayn wzrusza ramionami.
- Może - przyznaje - Ale czy to coś zmienia?
Śmieję się cicho.
- Nie, oczywiście, że nie - spoglądam na blondyna - Wytłumacz mi tylko dlaczego on jest cały w bitej śmietanie?
Niall znów się podrywa, chcąc coś powiedzieć, ale wychodzi z tego tylko bełkot.
- Siedź cicho blondasku - karci go Zayn - Za każdą próbę oszustwa Niall dostaje porcję bitej śmietany.
To tłumaczy dlaczego jest w niej cały umorusany, myślę. Kiwam głową ze zrozumieniem i podchodzę do Harry'ego. Zayn w tym czasie kontynuuje swoją zabawę.
- No dzióbasku - mówi - Otwieramy buzię!
Spoglądamy na siebie z Harrym i wybuchamy śmiechem.
- Tylko dlaczego oni to robią? - pytam.
- Założyli się, że Niall włoży na raz pół paczki pianek do ust - mówi Harry - Tyle, że cały czas je zjada.
- Styles rzuć mi śmietanę! - krzyczy Zayn - Ten frajer znów je połknął!
Harry odwraca się i sięga po puszkę, po czym rzuca ją Mulatowi.
- Mało co w niej zostało - zauważa Harry.
Kiedy jednak widzę górę bitej śmietany na czole Nialla, stwierdzam, że zostało wystarczająco. Znów się śmieję.
- Świry - mówię cicho.
Niespodziewanie Harry podchodzi do Nialla i zabiera trochę mazi z jego twarzy. Zanim się zdążę zorientować w sytuacji, już bita śmietana kapie mi z brody.
- Osz ty! - krzyczę i rzucam się do kontrataku.
Też nabieram trochę śmietany i chcę oddać Harry'emu mu należne, ten jednak zaczyna uciekać. W rezultacie biegamy po kuchni jak małe dzieci, jedynie nasz śmiech niesie się po pomieszczeniu.
- Chodź tutaj mięczaku! - drażnię się.
O dziwo to działa.
- Mięczaku?
W oczach Harry'ego widzę niepokojący błysk. Już po chwili biegnie do mnie i chwyta w pasie kręcą wokół własnej osi.
- I co teraz powiesz?
- Puszczaj mnie! - śmieję się.
Harry jednak nawet o tym nie myśli, tylko jeszcze mocniej mnie do siebie przyciska. Czuję jego oddech na moim karku. Robi mi się gorąco, a serce przyspiesza. Harry też coś poczuł, bo zaczyna jeździć palcami po mojej dłoni. Wstrzymuję oddech a moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Ma taki przyjemny dotyk...
Szybko wracam na ziemię i wykorzystując chwilę nieuwagi przyjaciela odwracam się i walę go śmietaną prosto w twarz. Jest tak zaskoczony, że natychmiast mnie puszcza.
- Mięczak! - wrzeszczę i zaczynam uciekać w głąb domu.
Na te parę minut udaje mi się zapomnieć o wszystkich troskach.

Harry
Zasnęła. Widzę jak jej klatka piersiowa miarowo unosi się i opada. Czuję ulgę. Alex cały czas ma problemy z zasypianiem, nie radzi sobie. Widziałem jak dzisiaj przeżywała rozmowę z Colinem. Nie chciałam mi powiedzieć, czego się dowiedziała, ale z pewnością to nią wstrząsnęło. Mimo, że w życiu by się do tego nie przyznała.
Chciałbym jej jakoś pomóc. Sprawić, że wszystkie problemy znikną, ale nie potrafię. Jestem bezsilny, nie wiem, co kryje się w jej głowie. I to napawa mnie jeszcze większa złością. Czego bym nie zrobił dla tej dziewczyny, czuję, że to nadal nie wystarcza. Ona zasługuje na więcej. Na wszystkie dobra tego świata. Nawet za sam błękit jej oczu, który jest absolutnie doskonały. Albo za sposób w jaki przygryza dolną wargę. Lub za zapach jej długich ciemnych włosów. O nie, muszę się uspokoić.
Zrywam się gwałtownie z kanapy i po cichu wychodzę z sypialni, tak aby nie obudzić dziewczyny. Idę żywym krokiem ciemnym korytarzem. Muszę ochłonąć, bo mogę zrobić coś głupiego. Ostatnio gdy Alex zapanowała nad moim umysłem, pocałowałem ją. I chociaż nigdy nie będę tego żałował, to wolę nie dodawać jej problemów. Jest wystarczająco zagubiona. Trzeba pomóc jej odnaleźć drogę, a ja wiem, że sam nie mogę tego zrobić. Zatrzymuję się przed drzwiami z ciemnego drewna. Nikt jej nie może bardziej pomoc.
Wchodzę do pokoju i od razu uderza mnie okropny smród papierosów. Wiem, że Louis pali, kiedy ma gorszy humor, ale tutaj jest dosłownie siwo. Mimo wszystko współczuję mu.
- Mógłbyś chociaż uchylić okno - mówię trochę głośniej, bo kompletnie nie wiem, gdzie jest chłopak, a słabe światło wcale nie ułatwia mi zadania.
- To sobie uchyl - słyszę.
W końcu go dostrzegam rozwalonego na kanapie. Jednak bardziej od niego mój wzrok przyciągają walizki stojące obok.
- Wybierasz się gdzieś? - pytam.
Kiwa głową.
- Gdzie?
- Nie mam pojęcia - przyznaje bezbarwnym tonem.
Patrzę na niego zdziwiony. Wiedziałem, że jest z nim źle, lecz całą swoją uwagę skupiłem na Alex. Teraz widzę, że popełniłem błąd. On tak samo potrzebuje wsparcia.
Siadam obok niego na kanapie.
- Jesteś ostatnią osobą, po której spodziewałbym się ucieczki - mówię.
Louis się napina.
- Nie jestem tchórzem.
- To jak chcesz to nazwać?
Spogląda na mnie spode łba. Nie zniechęca mnie to, on potrzebuje rozmowy. Byłem idiotą sądząc, że Alex cierpi bardziej od niego. Czują tak samo mocny ból. Wystarczy spojrzeć na chłopaka.
- Po prostu wiem, kiedy mam się wycofać.
- Wtedy też wiedziałeś i nie było cię, gdy ona najbardziej cię potrzebowała.
- To nie jest twoja sprawa.
- Jest - mówię z naciskiem - Jesteście moimi przyjaciółmi, a widzę, że sami sobie z tym nie radzicie.
Prycha głośno.
- Gówno prawda.
- Louis kurwa, nie zaczynaj znowu...
- Nie o to mi chodzi.
- Tak? Więc o co?
Nie odpowiada mi od razu. Widzę, jak się nad czymś dłużej zastanawia. Po chwili sięga po paczkę papierosów leżących na stoliku obok. Odpala jednego i mocno się zaciąga. Dopiero wtedy patrzy na mnie poważnym wzrokiem.
- Kochasz ją - mówi, a z jego ust ulatnia się dym - I nie pierdol, że tak nie jest. Nie jestem ślepy.
Cały drętwieję. Nie wiem co mam powiedzieć. Chciałbym zaprzeczyć. Wyśmiać go. Powiedzieć, że to nieprawda i jedyne, co łączy mnie z Alex to przyjaźń.
Ale nie potrafię.
Zdałem sobie z tego sprawę niedawno. W zasadzie wtedy, gdy zobaczyłem jak Liam się do niej dobiera. Wpadłem w szał. Chciałem, żeby cierpiał, za to co próbował jej zrobić. Nigdy czegoś takiego nie czułem. A wszystko minęło, gdy tylko spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Wszystko prysło jednej sekundzie. Liczyła się jedynie ona. Chciałem ją wtedy zamknąć w swoich ramionach i nigdy nie puszczać. Ochronić przed całym światem.
- Problem polega na tym - kontynuuje Louis - Że ja też ją kocham. I jedyne na czym mi zależy, to jej szczęście. Nie mogę już jej tego zapewnić.
- Teraz to ty zaczynasz pierdolić. Alex cię kocha, jeżeli wyjedziesz zranisz ja jeszcze bardziej.
- Już ją zraniłem. Nie chce mnie znać. Lepiej będzie, jeżeli wyjadę.
Zaciskam mocniej szczękę.
- Louis, kurwa, ona cię potrzebuje.
Chłopak kręci głową.
- Ma ciebie. Wiem, że niezależnie co się stanie, będziesz przy niej. Nie zostawiam jej samej.
Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. On naprawdę chce odejść.
- A co z tobą?
- Poradzę sobie. Jestem już duży.
Wiem, że to był żart, ale nie jest mi do śmiechu.
- Przemyśl to dobrze.
Wzdycha głośno.
- Myślę o tym cały czas. I coraz bardziej utwierdzam się w tym, że to właściwa decyzja.
Zastanawiam się czy ja potrafiłbym odejść, aby ukochana osoba przestała cierpieć. Wydaje mi się, że nie. Szukałbym innego rozwiązania. Tak, żeby nam obojgu było dobrze. Mam wrażenie, że Louis po prostu się poddaje. To wszystko go przerasta.
Myślę, że robi głupotę, ale widzę upór w jego oczach. Wiem, że nie dam rady go przekonać. Louis jest naprawdę upartą osobą, jak sobie coś postanowi, to tego nie zmieni.
- Colin się wkurzy, że robisz sobie niezapowiedziane wakacje - żartuję.
Na szczęście na twarzy przyjaciela pojawia się uśmiech.
- Obiecaj mi coś - wyrzuca peta do popielniczki zrobionej z kryształowej miski i znów patrzy na mnie z powagę - Zaopiekujesz się Alex.
Nie muszę mu tego obiecywać. Zrobiłbym to tak czy inaczej. I on o tym wie. Prosi mnie o to, bo chce pokazać jak bardzo mu na tym zależy. Tyle, że ja o tym wiem.
- Obiecuję.
Nagle słychać okropny krzyk. Początkowo mylę, że się przesłyszałem, ale po chwili to się powtarza, Ktoś przeraźliwie krzyczy. Jakaś kobieta.
Louis gwałtownie zrywa się z kanapy. Patrzę jak wybiega z pokoju, gdy dochodzi do mnie co się dzieje.
Alex.
Biegnę jak najszybciej mogę. Potykam się po ciemku o stopnie, ale zupełnie na to nie zwracam uwagi. Muszę się upewnić, że nic nie stało się dziewczynie. Na pewno jest cała i zdrowa. Zostawiłem ją dosłownie na chwilę. Nic nie mogło się stać.
Mijają mnie uzbrojeni ochroniarze i jak na złość biegną w tym samym kierunku co ja. Nie, na pewno nic nie jest Alex. Dom jest dobrze strzeżony, Nikt nie mógł się tu dostać.
Jestem w połowie korytarza do mojego pokoju, gdy widzę tłum ludzi zgromadzony w drzwiach. Ale nie moich, tylko Zayna. Przeciskam się przez mężczyzn w ciemnych strojach, muszę znaleźć Alex. Jednak kiedy tylko staję w progu sypialni Malika, dostrzegam ją wtuloną mocno w ciało Tomlinsona. Na ten widok czuję lekkie ukłucie zazdrości, za co szybko się karcę, widząc w jakim stanie jest Alex. Histeria to zbyt słabe słowo, aby opisać co się z nią dzieje. Jest cała roztrzęsiona i mam wrażenie, że nie wie co się z nią dzieje. Chcę do niech podejść, ale zatrzymuję się w pół kroku, gdy dostrzegam dwie postacie na podłodze. Od razu rozpoznaję rozpłakaną Holly. Próbuje oderwać Nialla od czegoś leżącego na podłodze. Chłopak zupełnie nie zwraca na nią uwagi. Zaczynam rozumieć co się stało, ale nie chcę tego do siebie dopuszczać. Wchodzę powoli do sypialni. Słychać tylko łkanie. W rogu pokoju dostrzegam Victorie, która stara się wytłumaczyć coś Colinowi, lecz uniemożliwia jej to płacz. Czuję rosnącą gulę w gardle. Prawie wpadam na Liama, wyprowadzającego przeraźliwie bladą Meg z pomieszczenia. Chyba zasłabła. Jestem już praktycznie przy Niallu, ale wciąż jego ciało zasłania mi osobę leżącą na podłodze. Widzę za to krew. Moje serce zamiera.
Klękam obok Nialla. Czuję jak tracę wszystkie siły, a w mojej głowie jest pustka. Nic nie słyszę. To nie może dziać się naprawdę. Nie, na pewno nie. Jednak cały czas patrzę na dowód realności tej zasranej rzeczywistości. Czuję pieczenie pod powiekami. Patrzę na osobę leżącą na podłodze w kałuży krwi.
To Zayn.
Ktoś poderżnął mu gardło.

Alex
To koszmar. To straszny, piekielnie okropny, nieprawdziwy koszmar. Na miłość boską Zayn musi żyć. Nie może odejść. To nie może być prawda.
Wtulam się mocniej w Louisa. Nie chciałam na początku, aby do mnie podchodził, ale gdy zobaczyłam kto jest ofiarą... Potrzebowałam jego bliskości. A on mojej. Widzę, że jest w szoku, po tym co się stało. Jak to w ogóle możliwe, że do tego doszło? W tym domu nawet każdy pająk jest stale monitorowany, niemożliwe aby ktoś tu wszedł niezauważony. Mój Boże Malik nie żyje. Ten śliczny ciemnoskóry wariat właśnie zasnął na wieki. Więcej nie usłyszę jego żartów o fryzurze Meg. Nie będę waliła w środku nocy w jego drzwi prosząc aby ściszył muzykę. Nie spojrzy na mnie więcej tymi swoimi czekoladowymi oczami. Boże jeszcze kilka godzin temu wciskał Niallowi pół paczki pianek do buzi...
Nasz przyjaciel odszedł. Na zawsze. Czuję jak kolejna fala płaczu zalewa moje policzki.
- Muszę go zobaczyć - łkam w koszulkę Louisa.
On od razu kręci głową.
- To nie jest dobry pomysł.
Mam gdzieś dobre pomysły.
Wstaję i chwiejnym krokiem wchodzę do sypialni. Czuję się jak w transie. Nic do mnie nie dociera. Po prostu idę przed siebie. Nagle czuję czyjeś ręce na mojej talii. Wiem, że to Louis. Coś do mnie mówi, ale nie rozumiem ani słowa. Wyrywam się z krzykiem i podbiegam do ciała Zayna.
Jego skóra nie jest już karmelowa, tylko szara. Oczy puste, opuszczone przez życie. Jest cały we krwi. A rana na szyi wygląda...
Czuję jak robi mi się słabo. Upadam na podłogę, w ostatniej chwili chwytają mnie czyjeś silne ręce. Nie mam pojęcia do kogo należą. Ogarnia mnie ciemność.

Świadomość zaczyna do mnie wracać, ale otworzenie oczu to zbyt wielki wysiłek. Czuję, że leżę na czymś miękkim. Chyba na łóżku.
- Zabrali już ciało? - słyszę, ale nie potrafię zidentyfikować głosu.
- Tak. Colin rozmawia właśnie z matką Zayna - to jakaś kobieta - Co z Victorią? Jak ona się czuje?
Z Victorią? Jej też się coś stało? Ogarnia mnie panika.
- To ta dziewczyna, która go znalazła? - chwila ciszy - Wszystko z nią w porządku. Jest w szoku, ale dostała leki uspokajające.
Mówi coś więcej, ale znów czuję, że odlatuję gdzieś bardzo daleko.

Budzę się z okropnym bólem podbrzusza. Od razu zginam się w pół, nie rozumiejąc co się dzieje. Cichy krzyk wyrywa mi się z ust.
- Doktorze coś jest nie tak!
Louis.
Otwieram oczy i widzę Tomlinsona biegnącego z jakimś człowiekiem, którego pierwszy raz widzę. Za nim wchodzi Colin z Holly.
- Co wy mi zrobiliście - mówię.
Ból jest straszny, jakby ktoś rozcinał mnie od środka.
- Pokaż mi dokładnie, gdzie cię boli - słyszę niski, głęboki głos.
Chcę już pokazać na brzuch, gdy nagle dochodzi do mnie co się dzieje.
Boże.
Moje dziecko.
Zaczynam płakać. Spoglądam na przerażonego Louisa. On nawet o niczym nie wie.
Wracam do lekarza.
- Ratuj moje dziecko.
Widzę jak cały sztywnieje a oczy powiększają się dwukrotnie. To sprawia, że zalewam się jeszcze większym płaczem. Dociera do mnie, że jest źle. Jeżeli lekarz zamiera, to jest naprawdę źle. Niech on do jasnej cholery powie, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego mnie nie pociesza? Powinien to robić. Zamiast tego patrzy na mnie z otwartą buzią i z każdą chwilą staje się coraz bledszy.
- Musimy jak najszybciej przetransportować ją do szpitala - mówi lodowatym tonem. Czuję jak serce mi przyspiesza.
Moje dzieciątko...
- Czy to na pewno niezbędne? - pyta Colin, mam wrażenie, że on w ogóle nie dostrzegł powagi sytuacji - Rozumie pan, że nie możemy...
Doktor przerywa mu tak groźnym spojrzeniem, jakiego w życiu nie spodziewałabym się po lekarzu.
- Jeżeli natychmiast nie zabierzemy jej do szpitala i ona i dziecko będą martwe. Czy to wystarczający powód?
Potem już nic do mnie nie dociera. Colin odwraca się do mnie tyłem i wydaje jakieś polecenia. Lekarz stale coś do mnie mówi, ale ja skupiam się jedynie na bólu nie do zniesienia. Oraz na moim malutkim dziecku, któremu grozi krzywda. I na przerażonych oczach Louisa, którego dopiero czterech ochroniarzy zdołało oderwać od mojego łóżka.




***
Wracam po bardzo długiej przerwie. Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą się częściej pojawiać. Postaram się, abyście nie musiały już tyle czekać kochane!
Pozdrawiam xoxo

7 komentarzy:

  1. Nareszcie. Szkoda że Zyan umarł ciekawe hak to się stało. Mam nadzieje że Alex I jej dziecku nic nie będzie. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu Zayn?! Serio?! Nie dało się zabić tego jebanego w tym opowiadaniu Liama?!! Dziecko przeżyję prawa? Musi. A ona musi wybaczyć Louisowi . A tak to Jak w szkole moja kochana? Widzę że znalazłaś czas. Dwa słowa
    JESTEŚ
    ŚWIETNA
    Buziaczki i do następnego? No pa ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayn?! Jejciu...płakałam. Ej ale dziecku nic nie bedzie, prawda? Oby... moment z Harry'm był tak uroczy...ale no Zayn? Czemu nie Liam? Ale tak czy siak, cieszę sie że w końcu pojawił się rozdział ❤ do następnego, buziaki xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tak jeszcze szybko tylko proszę nie każ nam czegać do grudnia na kolejną część. Pliss

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobieto! Chcesz żebym na zawał ci padła?! Kochana, dawaj mi tu szybciutko kolejny rozdział! Rachu ciachu <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Ejo nasz next czy dalej się uczysz? Spoko za niedługo przerwa świąteczna... Za miesiąc ale ok. Będziesz miała czas na pisanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie kasz nam długo czekać na kolejny rozdiał. Mam nadzieje że pod czas przerwy świątecznej znajdziesz czas i dodasz kolejny rozdział. Bo nie możemy doiczekać się kiedy pojawi się nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń