poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 6

Po wybuchu bomby Colin przydzielił mi sypialnie w tym samym skrzydle. Jeszcze w nim nie spałam, bo cały czas nocuje u Louisa. Nie wiem czy dałabym radę zasnąć bez jego ciepłych ramion. Dlatego mam nadzieję, że szybko załatwię sprawę z Harrym i będę mogła wrócić do Tomlinsona.
Usiadłam na kanapie rozglądając się po wnętrzu pokoju. Był mniejszy od mojej poprzedniej sypialni i nie miał piętra. Za to urzekł mnie sposobem, w jaki został urządzony. Ściany były pokryte farbą o różnych odcieniach fioletu, podłoga wyłożona brudnobiałym drewnem. Jasne grube meble dodawały mu nowoczesności. Pod jednym z wysokich okien stał szklany stolik i dwa turkusowe fotele. Trochę dalej znajdowała się ogromna szafa z pięknymi wzorami wyrytymi w drewnie. Po drugiej stronie stało dwuosobowe łóżko z cienkim, prześwitującym baldachimem. Na podłoże leżał puszysty dywan a trochę dalej chodnik przypominający skórę barana. Mam nadzieję, że to sztuczne. Nad moją głową wisiał nie za duży kryształowy żyrandol, który pięknie oświetlał wnętrze. Jestem pewna, że tą sypialnie urządzała kobieta.
Spojrzałam na zegarek.
23:50
Warty zmieniały się pięć minut przed północą. Lada chwila powinien pojawić się tu Styles. Przypomniałam sobie powagę w jego zielonych oczach gdy mówił, że w tym domu dzieje się coś dziwnego. Potem uśmiech, gdy nazwałam go detektywem, bo odkrył coś nowego. Mam nadzieję, że teraz też uda mi się go wywołać.
Harry jest wspaniałym człowiekiem. Dlatego nie mogę znieść myśli, że cierpi przez niepotrafiącą go docenić kretynkę. Nigdy nie poznałam Kate i w zasadzie nie powinnam jej oceniać. Wiem jednak, że ona nie zasługiwała na Harry'ego. Jest dla niej za dobry.
Zastanawiam się czy Styles znajdzie kiedykolwiek kobietę, która zrozumie jaki skarb posiada. Sama myśl o tym, że miałby zostać sam do śmierci mnie przeraża. Po prostu nie on.
Moje przemyślenia przerywa ciche trzaśnięcie drzwiami. Odwracam się i widzę Stylesa. Ma na sobie ciemne dżinsy i czarny T-shirt. Jego włosy opadały na ramiona. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
- Dobrze, że jesteś - wychrypiał - Bałem się, że mnie wystawisz.
- Ciebie nigdy - zapewniłam naprawdę szczerze. W jego oczach znów zobaczyłam iskierki radości. Brakowało mi ich przez ostatni czas.
- Co miałeś mi powiedzieć? - zapytałam, chcąc przerwać ciszę.
Iskierki gwałtownie zgasły. Harry dosłownie przez ułamek sekundy wyglądał na zmieszanego, zupełnie jakby wyrwała go z jakiejś mocno osobistej refleksji. Po chwili jednak usiadł obok mnie z poważną miną.
- To co ci teraz powiem musi pozostać ścisłą tajemnicą. Moją i twoją, rozumiesz?
Naszą. Podobało mi się to. Po tylu dniach milczenia znów mamy coś wspólnego.
Kiwam głową.
- Może najlepiej będzie jeśli powiem ci to wprost - westchnął - Uważam, że Colin jest jedynie marionetką w rękach kogoś o wiele ważniejszego.
Patrzę na niego dłuższą chwilę, próbując przyswoić jego słowa.
On kontynuuje.
- Przypadkiem natknąłem się na bardzo dziwne dokumenty. Niewiele zdążyłem przeczytać, ale wszystko wskazuje na to, że nad nim ktoś jest. Zacząłem dalej węszyć i dzięki pomocy Tobiasa wiem gdzie Colin aktualnie się znajduje.
- To znaczy?
Harry uśmiechnął się lekko, najwidoczniej dumny, że udało mu się uzyskać takie informacje.
- Norwegia - zrobił chwilę przerwy - A dokładnej zimowa rezydencja hrabiego Leonarda DaBell'a.
Zmarszczyłam brwi.
- A kto to?
- Nie mam pojęcia, ale po umowach jakie zawierali jestem pewien, że to ktoś mocno nadziany i wpływowy.
Kiwam głową ze zrozumieniem. Chociaż właściwie nie może to jeszcze do mnie dotrzeć, to mu wierzę. To w zasadzie ma sens.
Nasuwa mi się jednak jedno pytanie.
- Ale od trzech lat niczego dziwnego nie zauważyliście? Czegoś co by wskazywało, że nie podejmuje samodzielnych decyzji?
Harry kręci głową.
- Wczesniej mieliśmy innego opiekuna, Colin przejął nas rok temu - przez chwilę jednak wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał - To była bardzo szybka i bezpodstawna zmiana. Zazwyczaj zmienia się opiekuna na życzenie zespołu, ale my byliśmy bardzo zadowoleni. Pewnego dnia po prostu pojawił się Colin, poprzedni opiekun zrezygnował a my musieliśmy to wszystko zaakceptować.
- Colin jest chyba dobry w tym co robi.
- Bardzo dobry - w głosie Harry'ego słychać było sympatie - To dzięki niemu tyle osiągnęliśmy.
Od razu widać, że chłopaki lubią i szanują swojego opiekuna. Ja też uważam go za dobrego człowieka.
- Harry - zaczęłam przyciągając uwagę zielonych tęczówek - Tylko po to wkradłeś mi się w środku nocy do pokoju?
Z przezarażeniem zrozumiałam jak to zabrzmiało. Jakbym liczyła na coś więcej. Na samą myśl czuję się zawstydzona.
Przeraża mnie, że z drugiej strony nie żałuję moich słów. Właściwie to się cieszę, że je wypowiedziałam.
Harry jednak nie wyczuł podtekstu. Właściwie wyglądał na zmieszanego.
- To nie jest wszystko - mówi w końcu.
Widzę jego niepewność. Zdecydowanie to do niego nie pasuje. Wolę wesołego, trochę szarmanckiego i pewnego siebie Stylesa.
- Powiedz mi - proszę.
Przez chwilę trwa cisza, którą niechętnie przerywa Harry.
- Gdy przeglądałem te dokumenty... To może być oczywiście przypadek, ale myślę, że lepiej żebyś się dowiedziała.
- Zaczynam się bać - mówię z uśmiechem, chcąc trochę rozładować sytuację. Harry jednak pozostaje poważny.
- Parę podpisów należało do Elizabeth Collins.
Patrzę na niego jak na idiotę. Niby w jaki sposób moja matka ma zawierać jakieś umowy z Colinem? To absurd. Ona odeszła do jakiegoś mężczyzny w Stanach. Z resztą nigdy nie miała głowy do biznesu.
Z drugiej strony Harry by mnie nie okłamał i nie powiedział o tym, gdyby tego dokładnie nie sprawdził. Mimo to pytam.
- Jesteś pewien, że to moja matka?
- Nie, razem z Tobiasem próbowaliśmy ustalić gdzie aktualnie przebywa, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. Wszystkie tropy się jednak urywają.
Kiwam głową próbując uporządkować myśli. Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę o tej kobiecie. Po jej odejściu w zasadzie miałam taką nadzieję. Nigdy nie wybaczę jej tego, co zrobiła.
Muszę jednak dowiedzieć się czy to ona ma jakieś tajne układy z Colinem. Nawet jeśli to mało prawdopodobne. A jest na to tylko jeden sposób.
- Muszę zobaczyć te dokumenty - oświadczam.
Harry kiwa głową zupełnie jakby się tego spodziewał.
- Jutro pójdziemy do gabinetu Colina.
- Jak chcesz ominąć ochronę?
 Problem nie polega na tym, że nas nie wpuszczą. Weszlibyśmy pewnie bez większych trudności. Chodzi o to żeby żaden nas nie zauważył. W innym razie momentalnie dowie się o wszystkim Holly, a następnie Colin. Wtedy możemy zapomnieć, że czegokolwiek się dowiemy.
- Coś wymyślę - zapewnił, po czym dodał - Jeżeli chcesz wtajemniczyć we wszystko Louisa, to nie ma sprawy.
- Nie - mówię od razu i chyba zbyt gwałtownie, bo Harry patrzy na mnie lekko zaskoczony - Nie chcę go w to mieszać. To nasza sprawa.
Jako dobra dziewczyna powinnam o tym powiedzieć swojemu chłopakowi. Wiem jednak jakby to wyglądało. Wszystko musiałoby być po jego myśli, aby nic mi się nie stało. Chciałby sam załatwić całość. A na włamanie do gabinetu zdecydowanie by się nie zgodził, żebym nie narobiła sobie kłopotów. Dopiero po strzelaninie w Paryżu stał się tak nadopiekuńczy. Najchętniej nie pozwalałby mi nawet robić kanapek, żebym nie skaleczyła się nożem. Zaczynało mnie to wkurzać.
Harry wzrusza ramionami.
- W porządku.
Później atmosfera zmieniła się diametralnie. Nie było już śladu po napięciu w powietrzu. Zdecydowaliśmy z Harrym, że lepiej będzie jeżeli zostanie do rana, co poskutkowało tym, że pół nocy przegadaliśmy. Widać było, że ze Stylesem było coraz lepiej. Powoli zbierał się po Kate. Znów żartował, przez co momentami śmieliśmy się tak głośno, że obawiałam się, aby któryś z ochroniarzy nie wparował nam go pokoju sprawdzić co się dzieje. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Nad ranem postanowiliśmy obejrzeć film. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam Harry'emu na ramieniu.
To była pierwsza noc, gdy nie miałam koszmarów.

Gdy rano się przebudziłam Harry'ego już nie było. Nie kryłam uśmiechu na twarzy, gdy zobaczyłam jasny koc na swoim ciele. Miło z jego strony.
Wzięłam szybki prysznic, chcąc się rozbudzić. Potem założyłam świeże ubrania i zeszłam na śniadanie, gdzie poinformowano mnie, że Louis zniknął. Nikt nie wie, gdzie się podziewa. Będzie chciał, to się znajdzie - myślę. Wracam do swojego pokoju i postanawiam wykorzystać chwilę, by zadzwonić do Driny i dowiedzieć się co u niej.
- Wszystko w porządku - przyznała i chociaż jej nie widziałam, byłam pewna, że się uśmiecha - Maluszek chyba wybiera się na euro we Francji, cały czas trenuje.
Śmieję się cicho.
- Musi przecież być w szczytowej formie.
- Szkoda tylko, że skopie przy tym swoją matkę na amen - westchnęła - Opowiadaj lepiej jak z Louisem.
Zapewniam, że wszystko jest dobrze. Mamy bardzo dobry okres w związku. Dawno tak dobrze się nie dogadywaliśmy.
- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy.
- A Jack jak się czuje?
Drina wzdycha.
- Jest lepiej. Jeździ na rehabilitację i jakoś daje radę, Tom bardzo nam pomaga, często nas odwiedza.
Trochę mnie to uspokaja, lecz nie zagłusza wyrzutów sumienia. To ja powinnam przy nich być w tych trudnych chwilach. A ochroniarze nie wypuszczą mnie z willi chłopaków, bo mogę przypominać ser szwajcarski.
- To super - mówię w końcu.
- Mam nadzieję, że ty również niedługo wpadniesz!
Teraz to już poczucie winy zżerało mnie od środka.
- Oczywiście - mówię i dodaję chcąc zmienić temat - Muszę zobaczyć twój brzuszek, nie wiesz nawet jak zazdroszczę wam tego maluszka!
Słyszę śmiech blondynki.
- Zawsze możecie z Louisem sami sobie takiego zmajstrować.
Poczułam się jakbym dostała w twarz.
Nie, nie możemy. Louis nie chce mieć ze mną dziecka. Znów widzę w pamięci jego pogrążoną w uldze twarz. Czuję pieczenie pod powiekami.
- Tak, możemy - mówię, a głos mi lekko drży. Na szczęście Drina niczego nie usłyszała.

Siedzę w salonie przeskakując leniwie z kanału na kanał. Czuję na sobie wzrok ochroniarzy stojących przy drzwiach. Właściwie w prawie każdym pomieszczeniu znajduje się co najmniej dwójka. Colin nie dopuści aby ktokolwiek znów dostał się do domu.
Wiem jednak, że patrzą z innego powodu. Harry wyznał mi, że w siedzibie ochrony jesteśmy głównym tematem rozmów. Traktują nas jak bohaterów z serialu telewizyjnego. Spekulują, obmawiają, wymieniają się plotkami. A gdy tu przyszłam miałam zaczerwienione od płaczu oczy. Będą mieli nowy temat do rozmów.
Może i by mnie to śmieszyło. Gdyby nie Noe fakt, że zginął człowiek.
Znów przypominam sobie ciało tamtego ochroniarza. Miał na imię Miles. Może zostawił gdzieś żonę i dzieci, które tęskniąc czekały na powrót taty. Mam ochotę znów się rozpłakać, gdy pomyślę, że nigdy więcej go nie zobaczą. I to przeze mnie.
Potem znów myślę o Louisie. Plama krwi powiększająca się gwałtownie na jego jasnej koszulce. I ten przerażający spokój w jego oczach. Jakby wiedział, że to już koniec i przyjmował to do wiadomości. Na samą myśl, że mógłby wtedy odejść na zawsze, czuję niesamowity ból. Nie wyobrażam sobie życia bez Louisa. Nie mogę go stracić.
- Oh, Alex - do pomieszczenia weszła nagle Holly - Wszędzie cię szukałam.
Uśmiecham się lekko do blondynki.
- I znalazłaś. Coś się stało?
Teraz to ona się uśmiecha.
- Mamy gościa - mówi jedynie, po czym zaprasza kogoś gestem dłoni.
Wchodzi pewnym krokiem. Wygląda ślicznie, jak zawsze, chociaż pod jej oczami widać cienie, co świadczy o zmęczeniu. Ona również się uśmiecha i to, o dziwo, szczerze.
- To niespodzianka zorganizowana przez Colina. Kazał cię serdecznie pozdrowić.
Zastanawiam się czy Holly mówi tak na serio. Może to tylko sen. Kolejny koszmar.
Nie mogę się jednak oszukiwać. Po prostu los znowu ze mnie zadrwił. I przysłał tutaj moją siostrę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię znów widzę! - zawołała Vicky.
Tylko jej mi tutaj brakowało.


***
Żeby pisać trzeba mieć wenę. A ja znalazłam ją dopiero przedwczoraj gdy przyjechałam na wakacje do Chorwacji. Mam nadzieję, że uda mi się w tym czasie jak najwięcej napisać.
Buźka, Rouse xoxo





11 komentarzy:

  1. Oczywiście cudowny, klimacik i wgl adrenalina, oraz zastanowienie znowu powraca... Vicky ? O matko, no to teraz Alex musi być jeszcze bardziej zdenerwowana xD czekam na nexta, i oczywiście jak najlepszej weny Ci życze

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie znalazlam dopiero niedawno ale tak mnie wciagnelo ze nie moglam sie oderwac.
    Musze przyznac ze masz talent. Nie moge sie doczekac dalszej czesci :-)
    Zycze weny i do nastepnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No a jak by inaczej Świetny, zajebisty, cudowny i tajemniczy. Mam proźbę tu jest taki mały blog który prosi o wejście. XD onedirectionlovemyband.blogspot.com proszę mam nadzieję, że się podoba - to do osoby która spełni tą proźbę i wejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Melduję, że rozdział jest prawie gotowy! Najprawdopodobniej pojawi się w środę wieczorem ;)

      Usuń
  5. Wreszcie :) Jak zwykle wciągający ;› Super Ci wyszedł. Duuuużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie :) Jak zwykle wciągający ;› Super Ci wyszedł. Duuuużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy ty wiesz że jest czwartek wieczorem???!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy ty wiesz że jest czwartek wieczorem???!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mylisz czasy. Raz piszesz w przeszłym, raz w teraźniejszym. Zdecyduj się na jedne ;)
    Trochę braków interpunkcyjnych, na które też warto zwrócić uwagę. Nie zamierzam pisać "piękny", "cudowny", bo co ci to da, skoro są błędy? Każdy uczy się na własnych pomyłkach.
    Życzę dużo weny.
    plus - piękny szablon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cały czas się uczę, więc tego typu opinie są niezwykle cenne ;)

      Usuń